Opis
Miłosne trójkąty, kazirodztwo, amnezje, amputacje, seksualne przeobrażenia - oto, czym w swoich filmach zajmuje się Guy Maddin.
Większość filmów Maddina powstaje w "garażowych", sztucznych dekoracjach, na czarno-białej taśmie 16 mm (z wyrazistym ziarnem, rysami i zanieczyszczeniami). W ciągu ostatnich 20 lat nakręcił ponad 25 filmów, zarówno krótko-, jak i pełnometrażowych. Jego twórczość to obrazy stylizowane na kino przełomu lat 20. i 30. Fascynują go filmy nieme i „part-talkie", czerpie inspiracje estetyczne z ekspresjonizmu niemieckiego, surrealizmu, radzieckich filmów propagandowych czy pierwszych filmów w technicolorze.
Kanadyjczyk urodził się w 1956 r. w Winnipeg (któremu to miastu poświęcił później film „Moje Winnipeg"). W młodości imał się różnych zajęć - studiował ekonomię, malował domy, pracował w banku i w archiwum fotografii. Aż w końcu w 1982 roku zaczął realizować swój pierwszy film - „The Dead Father". Zaplanowana na kilka dni praca zajęła mu jednak... trzy lata. Już ten pierwszy obraz Maddina zapowiada tematykę, która będzie go fascynować w późniejszej twórczości.
Piotr Guszkowski z „Gazety Wyborczej" porównuje dzieła Maddina do prozy Bruno Schulza. - Jak w kalejdoskopie przeplatają się intertekstualne odniesienia, symbole, archetypy, obsesje, dziecięce traumy oraz fantazje. Stylowo zrealizowane, anachroniczne historie w oparach seksualnej transgresji opowiadają o miłości, destrukcyjnej sile zazdrości i pożądania czy ułomności ludzkiej pamięci. Są jak sny, których przewrotnej logiki i sensu nikt nie potrafi do końca zrozumieć... - pisze o Kanadyjczyku.
Oprac. Marcin Szewczyk
Zobacz również:
Guy Maddin: "Urodziłem się w szatni" (wywiad)>>